Noc z piątku na sobotę (4/5 marca) spędziliśmy w nietypowy sposób – w szkole. Zebraliśmy się w pokoju wspólnym (czyli sali 302) o godzinie 18:30, aby w towarzystwie Harrego Pottera dotrwać do rana. Po przygotowaniu sobie wygodnego miejsca, rozpoczęliśmy wielkie…
jedzenie! Każdy przyniósł ze sobą coś pysznego, dodatkowo jedna mama przygotowała dla nas wyśmienite tosty (w nocy jeszcze sprawdzaliśmy, czy aby NA PEWNO się już skończyły, niestety tak, a Dumbledor gdzieś zniknął i nie mógł wyczarować nowych…).
Należy uczciwie przyznać, że początkowo zachowywaliśmy się niczym rozwrzeszczane mandragory (na szczęście młode, więc nikt nie uszkodził słuchu). Szybko jednak zostaliśmy spetryfikow….ekhm: spacyfikowani przez naszą wychowawczynię i każdy zaszył się w swoim kokonie utkanym przez Aragoga. Krążące w sali duchy Prawie Bezgłowego Nicka oraz Jęczącej Marty, nie przeszkodziły nam zapaść w smaczną drzemkę. Byli też i tacy, którzy nie zmrużyli oka przez całą noc (czy to zasługa jakiegoś eliksiru?).
Rano wszyscy wspólnie posprzątaliśmy (nie chcieliśmy dokładać pracy panu Filchowi) i trochę rozespani odlecieliśmy na miotłach…znaczy swoich nogach do domów.
„Jeśli sądzisz, że w dobie komputerów sztuka spędzania wspólnie wolnego czasu zanikła, zwłaszcza wśród dzieci, to niezawodny znak, że jesteś MUGOLEM!”
Małgorzata Kubiak